W poniedziałek 2 czerwca, jak co roku, byliśmy świadkami licznych uroczystości organizowanych z okazji włoskiego Święta Republiki (Festa della Repubblica Italiana). Odbyły się parady wojskowe, przedstawiciele najwyższych władz państwowych złożyli wieńce na Grobie Nieznanego Żołnierza w Rzymie, zarówno w prasie jak i w telewizji wiele miejsca poświęcono wydarzeniom z 1946 roku oraz referendum, w którymWłosi zadecydowali o zmianie ustroju swojego Państwa.
Przypomnijmy niektóre artykuły, które ukazały się w tym okresie w polskiej prasie wydawanej poza granicami Kraju. Jak w przypadku poprzedniej Prasówki, będą to artykuły opublikowane w londyńskim „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” oraz w „Orle Białym” - tygodniku ukazującym się we Włoszech.
Archwialne numery „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” oraz „Orła Białego” pochodzą z Biblioteki Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych w Rzymie.
Agata Rola-Bruni
W.K. Monarchia : 3 – Republika : 4
(„Orzeł Biały”, nr 22 (209), niedziela 2 czerwca 1946 r.)
Temperatura wyborcza we Włoszech zaczyna osiągać swój punkt szczytowy. Od podalpejskiego czworoboka Imperia-Turyn-Trento-Wenecja, aż po trójkąt południowy Lecce-Syrakuzy-Cagliari rośnie w całym kraju polityczne napięcie, ścierają się i krzyżują przeciwne sobie prądy, rozładowując się w lokalnych starciach – wiosennych burzach, bez większych szkód i następstw. Barometr polityczny waha się w granicach „pogody bardzo zmiennej”, opada lub podnosi się o kilka kresek, ale daleki jest, jak dotąd, od złowrogiej linii: burza-cyklon. Zdaniem politycznych meteorologów, burza nastąpić może dopiero po plebiscycie.
Z północy legiony republikańskich agitatorów i mówców wiecowych spływają wzdłuż półwyspu na południe. Jadą rządowymi salonkami (littorine), mają do dyspozycji samochody i benzynę. Z południa gramolą się na północ monarchiści, jak kto może: koleją, autobusami, czy okazyjnymi „łazikami”. Rażący jest kontrast między bogactwem środków którymi rozporządzają stronnictwa republikańskie, a skromnymi możliwościami obozu monarchistycznego.
Obydwa prądy, północny i południowy, przepływają przez Rzym; tutaj, w centralach dyspozycyjnych, wysłannicy otrzymują wskazówki i propagandowe materiały, tutaj tez składają sprawozdania i referują o nastrojach prowincji. Wiadomości te, rozpowszechniane w kołach przyjaciół i znajomych, przedostają się różnymi kanałami na miasto i wytwarzają tzw. atmosferę polityczną stolicy.
W miarę zbliżania się daty plebiscytu i wyborów, życie polityczne Rzymu wyrywa się coraz gwałtowniej z ram wewnętrznych – na zewnątrz, na ulicę. Pojemne wnętrza bazyliki Maksencjusza i stadionu Domicjana stają się za ciasne; tłum szuka szerszego pola i większej swobody słowa. Wiece i zebrania dyskusyjne odbywają się codziennie na placach, na boiskach sportowych, na skrzyżowaniach ulic, od południa do późnej nocy. Ważnym ośrodkiem agitacji przedwyborczej jest Piazza Colonna. Plac ten, uchodzący do niedawna za niemal wyłącznie domenę pokątnych handlarzy walutami, stał się obecnie czymś w rodzaju ludowego sejmu, gdzie każdy mówca znaleźć może słuchaczy, uważnych i zawsze chętnych do dyskusji. W przeciwieństwie do burzliwych wieców w innych dzielnicach miasta np. w Quartiere Italia, Prati, Esquilino, Trionfale zebrania polityczne mają tutaj przebieg na ogół spokojny i demokratyczny.
Od kilku dni plac Colonna stał się widownią gry hazardowej nowego rodzaju: jest nią „totalizator polityczny”, przed którym Rzymianie zakładają się o zwycięstwo monarchii, czy republiki. Zakłady, zarejestrowane w obecności dwóch świadków, będą wypłacane wygrywającym po ogłoszeniu wyników plebiscytu. Zainteresowanie tą grą jest tak wielkie, że ogólna suma stawek przekroczyła już 150 milionów lirów. Według ostatnich obliczeń totalizatora, szanse obu stron przedstawiają się następująco: republika - 4 punkty : monarchia – 3 punkty.
Nie przywiązując zbytniej wagi do prognozy z Piazza Colonna, przyznać jednak trzeba, że odpowiada ona w przybliżeniu przewidywaniom kół politycznych. Koła te są zdania, że nie należy przeceniać sukcesów politycznych odniesionych przez monarchię po abdykacji króla Wiktora Emanuela III. Wprawdzie w ostatnich tygodniach korona odzyskała dużo sympatii, straconych po 8 września 1943 r., ale są to osiągnięcia połowiczne, które nie będą mogły przechylić szali plebiscytu. Wiadomości z dobrych źródeł pozwalają przewidzieć, że w południowych Włoszech, od Rzymu w dół, ok. 80 % wyborców wypowie się za monarchią. Jeżeli chodzi o położenie w prowincjach północnych, to najlepiej zobrazował je pewien dygnitarz kościelny: „Od Rzymu do Wenecji rozpościera sie republikańskie morze, z którego wyłaniają się wyspy wierne Domowi Sabaudzkiemu. Ale cechą charakterystyczną południowych mórz jest ich zmienność...”. W ujęciu cyfrowym morze to równa się mniej więcej 26 milionom ludzi, 2/3 ludności włoskiej, nie licząc 4 milionów mieszkańców Wenecji Julijskiej i prow. Udine, które nie wezmą udziału w plebiscycie i wyborach z dnia 2 czerwca. Natomiast trudno jest określić rozmiary „wysp, wiernych Domowi Sabaudzkiemu”. Mogą one liczyć 3 do 4 milionów mieszkańców, ale cyfry te ulegają silnym wahaniom, podobnie, jak ulega im całe „morze” od Rzymu do Wenecji, zależnie od podmuchów „scirocca” czy „tramontany” (południowe i północne wiatry regulujące pogodę i prądy na Morzu Śródziemnym).
Jak już wspominaliśmy, w przeciwieństwie do Włoch północnych – w południowych prowincjach przeważają prądy monarchistyczne (ok. 80% monarchistów). Ludność tych prowincji, łącznie z wyspami, sięga 15 milionów, mniej więcej 1/3 całej ludności Włoch. Jeżeli więc obliczymy szanse obu przeciwnych obozów, monarchistycznego i republikańskiego, z zastosowaniem przeciętnej uprawnionych do głosowania i wziąwszy pod uwagę możliwe „imponderabilia”, to przekonamy się, że barometr polityczny z Piazza Colonna zbliża się do linii największego prawdopodobieństwa.
Wspomnieliśmy o „imponderabiliach”, tj. o rzeczach, których istota trudna jest do przeniknięcia, a możliwości nie dają się z góry przewidzieć. W wypadku włoskiego plebiscytu w sprawie ustrojowej, nie przewidziane wyniki na korzyść monarchii dać może przede wszystkim wzrastająca obawa społeczeństwa, klasy średniej i wiejskiej ludności, przed komunizmem. W tym względzie ostrzeżenie premiera De Gasperi (mowa w bazylice Maksencjusza), że republika stać się może „przedsionkiem” komunizmu, nie przeminęło bez echa nawet pośród najbardziej zapalonych zwolenników republiki w północnych Włoszech. Wrażenie, jakie słowa premiera wywarły w kołach katolickich, pogłębił jeszcze List Pasterski Episkopatu włoskiego, który podkreśla bezstronne stanowisko Kościoła wobec sprawy ustrojowej, ale równocześnie zaleca wiernym, by wybrali tę formę ustroju, która daje pełną rękojmię poszanowania praw Kościoła i swobód religijnych narodu. Ze swej strony „L’Osservatore Romano”, urzędowy organ Stolicy Apostolskiej, w nocie redakcyjnej z dnia 24 maja wzywa katolików włoskich do zachowania jedności w wyborach politycznych i w tym celu doradza im, by głosowali na listę Chrześcijańskiej Demokracji (szczegół charakterystyczny: w przeciwieństwie do wypowiedzi Episkopatu, nota organu watykańskiego nie porusza sprawy ustrojowej).
Przytoczyliśmy parę faktów, których wpływ na wynik plebiscytu będzie niewątpliwie znaczny, choć nie dający się dziś określić nawet w przybliżeniu.
W krótkim bilansie ostatniego tygodnia na „przychód” monarchii zaliczyć należy jeszcze trzy inne wydarzenia: 1) wizyta króla Humberta w Turynie, która odświeżyła sympatie Piemontczyków dla dynastii; 2) publiczne oświadczenie Benedetto Croce w obronie instytucji monarchii; 3) wiadomość, że z dniem 10 czerwca mają być wstrzymane dostawy zboża amerykańskiego dla Włoch. Zwycięstwo obozu republikańskiego pociągnęłoby za sobą dymisję gabinetu prem. De Gasperi. W tym wypadku skuteczne rokowania w sprawie dalszych dostaw żywności mogłoby być podjęte dopiero po 25 czerwca, tj.po utworzeniu nowego rządu przez Zgromadzenie Narodowe. Fakt ten, łącznie z obawą, by zmiana ustroju nie poderwała zaufania do Włoch w kołach gospodarczych, angielskich i amerykańskich, wytwarza nastroje z konieczności przychylne monarchii.
Największym ciężarem na szali republikańskiej jest odpowiedzialność monarchii za 20-letnią współpracę z faszyzmem. Wprawdzie możnaby zauważyć, że balast faszystowskiej przeszłości obciąża w równej mierze 90% narodu włoskiego, ale większość Włochów albo nie chce pamiętać o tym, albo odpowiada, że chodzi tu nie tyle o współdziałanie Korony z faszyzmem w latach 1922-1939, ile o jej odpowiedzialność za sojusz z Niemcami, za wojnę i za katastrofę wojenną. Naród włoski nienawidził Niemców i nie chciał wojny; ale tylko król mógł nie dopuścić do powstania osi Rzym-Berlin i sprzeciwić się wypowiedzeniu wojny. Argumenty powyższe, przerobione na setki haseł i sloganów, wygrywała antymonarchistyczna propaganda w ciągu dwóch lat przez nikogo nie krępowana i wbrew osławionej „tregua istituzionale” (rozejm w sprawie ustrojowej), podpisanej przez wszystkie włoskie stronnictwa w Neapolu w 1943 i przypieczętowanej następnie przez kolejne rządy: marsz. Badoglio, prem. Bonomiego i prem. De Gasperi. W grudniu 1945 roku na pierwszym posiedzeniu obecnego rządu, premier De Gasperi zapowiedział formalnie (oświadczenie z dnia 11.XII.1945), że, w ciągu najbliższych tygodni rozszerzy podstawy swojego gabinetu”, nadając mu – przez udział osobistości ponad partyjnych – charakter rządu bezstronnego. Rząd ten, według życzeń p. De Gasperi, miał uczciwie doprowadzić naród do Zgromadzenia Narodowego i do plebiscytu. Mimo dobrych chęci premiera i mimo protestów opozycji, rząd przedkomunistyczny pozostał w składzie nie zmienionym, zachowując aż do końca swe republikańskie oblicze i prowadząc politykę, nacechowaną wybitną stronniczością.
Fakt ten tłumaczy wiele rzeczy: dziwną opieszałość przy sporządzaniu list wyborców tam, gdzie przeważa żywioł nie-republikański; cudowne mnożenie wyborców w ośrodkach robotniczych; bezkarne fałszerstwa w miejskim urzędzie wyborczym w Rzymie, przez generalnego sekretarza magistratu adwokata Cripso i dużo innych podobnych „nieporozumień”.
W wypadku przegranej obozu monarchistycznego fakt ten splami niepotrzebnie piękną kartę włoskiego ruchu republikańskiego, którą otwierają dwa nazwiska: Garibaldi i Mazzini.
